
Mnie te dane w zasadzie wystarczają, by trzymać się od ETH z daleka. Mógłbym na tym stwierdzeniu poprzestać i uznać, że skoro ktoś chce w to inwestować, to jego sprawa. Nie mogę jednak spokojnie patrzeć na coś co postrzegam jako gigantyczne i bezczelne oszustwo, na którym pewnego dnia "wtopią" masy zrozpaczonych kryptoinwestorów. Niestety z racji znacznego udziału w rynku sytuacja stała się na tyle niekorzystna, że kiedy nastąpi upadek ETH, wyrządzi wiele zła całej branży kryptowalutowej. A może właśnie po to został stworzony?
Sam niebywały sukces ETH ma prawo budzić wątpliwości. Widząc powtarzające się w kółko na bitcointalk posty, jaki to ETH jest dobry i jaką niemożliwością jest aby było to oszustwo, ewidentnie nasuwa się podejrzenie, że do promowania ETH zatrudniono m.in. ruskie fabryki trolli, tak aby każda krytyczna opinia tonęła w zalewie tych pozytywnych. Warto się zastanowić, czy to przebojowe wtargnięcie ETH do świata kryptowalut nie opiera się w głównej mierze na propagandzie sukcesu?
Przyznam, że temat ETH do niedawna nieszczególnie mnie interesował, dopóki w necie nie zacząłem napotykać opinii, że jest lepszy niż BTC, że to Bitcoin 2.0, wkrótce może go zdetronizować itp. Serio? Mnie jakoś nie przekonują twierdzenia o większych możliwościach, że ethereum to platforma, a nie tylko kryptowaluta itp. Szczerze, może dlatego, że na tematyce smart-contract się nie znam i nie wnikam w szersze zastosowania ETH. Ktoś może mi więc zarzucić, że krytykuję ETH, bo jestem dyletantem. Tak. Ale wiem z całą pewnością jedno: niejaki Vitalik Buterin w dowolnej chwili może sprowadzić kurs ETH do zera absolutnego, przy okazji potężnie nabijając własną kiesę i niszcząc zaufanie społeczeństwa do kryptowalut w ogóle.