kozaki_wiesi pisze: tak jak złoto wymieniamy na fiat by kupić bułkę tak samo, w przyszłości, będziemy bitcoina wymieniać na papier i nim płacić
W przyszłości nie będziemy płacić papierem, ani monetami. Zastąpi je elektroniczny pieniądz, tak jak to się już dzieje w Skandynawii, gdzie ponad 90 % transakcji jest bezgotówkowa (a za te kilka pozostałych % odpowiedzialni są Polacy

jak to ktoś już zauważył).
amneziahaze pisze: Lester pisze:
Czyli, że co - będzie trudniej spekulować? A teraz jest łatwo?

Oczywiście, że on ma rację. Teraz jest łatwo, a było jeszcze łatwiej i będzie trudniej.
Nie wiemy co będzie. Czy teraz jest
trudniej? Jest nieporównywalnie więcej giełd (większa konkurencja, bezpieczeństwo - nie słyszy się o upadkach/kradzieżach), łatwiejszy dostęp, więcej narzędzi (portfeli itp), są polskie giełdy obsługujące w złotówkach... Może tylko takie wrażenie odnoszę, kilka lat temu dużo mniej się interesowałam, bardziej pobieżnie.
Jest drożej i z małą gotówką niewiele zdziałasz - ale czy trudniej jest spekulować?
BitJanusz pisze: Bitcoin wprost nie może stać się walutą. Ograniczona ilość i duża centralizacja środków powoduje, że cena rosłaby z popytem, nikt nie chciałby jednocześnie płacić czymś, co za rok będzie warte więcej.
Pomysł satoshiego jest nie do wykorzystania. Możemy mieć btc jako store of value albo jako narzędzie do spekulacji, walutę nie (moim skromnym zdaniem, chyba, że przy wzroście ceny związanej z masowym popytem ktoś by był ok z faktem, że coś, co kupił jest 3x droższe po roku)
Bitcoin w obecnej postaci pewnie nie, ale Satoshi gdyby był wart może nie 1 $ ale przykładowo 1 centa - czemu nie? Gdyby rozwiązać kwestie techniczne związane z szybkością itp. Może nie BTC ale Bitcoin Cash albo kolejny ulepszony następca, bądź inna [mniej lub bardziej
podobna] krypto.
W momencie gdy kapitalizacja znacznie wzrośnie (dojdzie kilka zer) czy to do Bitcoina, czy innej kryptowaluty, czy też ogólnie marketcap kryptowalut - wówczas mając tak wielką
masę będzie większa bezwładność, inercja, czyli mniejsza podatność na spekulacje, wykres się wypłaszczy. Co najwyżej wielkie instytucje będą mogły potencjalnie wpłynąć znacznie na kurs, co można by ukrócić regulacjami (gdyby finansjerze zależało na unormowaniu, zmniejszeniu wahań).
Poza tym inne dobra, towary też są podatne na wahania cen - np. rolne są zależne od urodzaju, polityki (dopłat, subwencji), paliwa i sektor energetyczny, technologiczny - zależny od cen surowców, automatyzacji, robotyzacji, materiały budowlane są podatne na wahania w zależności od koniunktury itp. Śmiało można powiedzieć, że wszyscy są po trosze spekulantami. Np. ceny nieruchomości znacznie wzrosły od lat 80/90-tych, a samochodów i innych produktów motoryzacji oraz elektroniki spadły. Wiele osób co zarobiło sporo gotówki na Zachodzie w tamtych latach, gdzie była znacznie większa przebitka w porównaniu do złotego - pokupowało samochody, telewizory, videa, satelity..., zamiast bardzo tanich nieruchomości. W momencie gdy kupowali te ruchomości byli znacznie bogatsi od rodaków, którzy nie pracowali za granicą. Po kilku latach wszyscy mieli video i satelity oraz samochody i się wyrównało, a nawet ci co dorabiali się pracując w Polsce przegonili tych, co nie mieli tu stałego dopływu gotówki. Nie myśleli, źle spekulowali (a właściwie wcale), przejedli, a mogli kupić ziemię gdy była za grosze, mieszkania pod wynajem... Tylko nieliczni dobrze zainwestowali np. w ziemię rolną na obrzeżach dużych miast, którą potem sprzedali po przekwalifikowaniu jako działki budowlane. Odbiegłem nieco od tematu, ale chciałem pokazać pewne zjawisko, że spekulacja nie jest czymś nowym, nie jest obca dla ulicy.