W pewnym momencie ci pośrednicy, przechowujący stali się potrzebni. Nawet niezbędni.
Następnie zaczęli kręcić wałki. Przez wieki organizacja świata pozwalała im na to.
Ale pojawił się blockchain, który wytwarza, nadzoruje i przesyła pieniądze.
Więc po co nam ta nadbudowa, bardzo kosztowna przecież.
Za 50 lat banków już nie będzie. Tak jak zniknęli nosiwody czy posłańcy pocztowi. Nosiwodów wyeliminowalły wodociągi i kanalizacja, posłańców telefony, teraz internet.
Banki są elementem drogim i zbędnym dla gospodarki, społeczeństwa. Kto jest potrzebny? Murarz domy muruje, krawiec szyje ubrania...
Ale skoro wymiana pieniędzy będzie się odbywać natychmiastowo, od murarza do piekarza, a pieniądze jeden i drugi będzie mógł przechowywać sam, to banki znikną.
Po prostu wrócimy do stanu pierwotnego, ale na wyższym poziomie. Coś jak sprężyna, spirala. Zataczamy koło, jesteśmy nad tym samym punktem, lecz wyżej.
Stawiam, że za 50 lat banki albo skarleją do 10-20% swej dzisiejszej wielkości, albo ich już wcale nie będzie.
Z tym, że za jakieś 2, 3 lata wejście bitów do gospodarki będzie na tyle duże, że powoli zaczną się zmiany, o których piszę.
Co Wy na to wszystko?
