Tyle, że raczej nie taki jest sens kryptowalut i generalnie całej masy projektów, w które inwestujemy pieniądze, żeby ludzie się nimi wymieniali potajemnie/w podziemiu.
Jak pisali Panowie wyżej: taki ban na linii krypto->fiat, to byłby w zasadzie koniec boomu na krypto i "zabawa" już głównie dla najwierniejszych fanów. O drastycznym spadku cen (nie, nie takim rzędu 35-40%
) nie wspominając.
Jasne, sama ideologia by nie umarła, ludzie nadal szukaliby sposoby implementacji rozwiązań ze świata krypto do tego, nazwijmy to, "standardowego", jaki znamy od lat. Możliwe, że nawet z biegiem czasu udałoby się tego bana znieść, natomiast nie oszukujmy się - dla przeciętnego Kowalskiego (obojętnie czy z Polski, USA czy Paragwaju) nie jest to na tyle istotny temat, żeby wychodzić na ulice i protestować przeciw złej władzy, która zabroniła nam zmieniać świat, to nie byłoby odebranie ludziom np. wspomnianego w poście wyżej internetu.
Zdecydowana większość Kowalskich wypłaciłaby pieniądze, kiedy było to jeszcze możliwe i miesiąc później nie zaprzątała sobie kryptowalutami czy platformami służącymi do tworzenia zdecentralizowanych aplikacji głowy...
Porównanie do sytuacji pokera jest całkiem trafne, niemniej istnieje mimo wszystko dosyć istotna różnica polegająca właśnie na tym, że w przypadku tej gry sporo osób zostało faktycznie zmuszonych do zaprzestania gry online (w konkretnych krajach), część grała/gra niezgodnie z prawem w dalszym ciągu, inni dostosowali się do sytuacji i zmienili miejsce zamieszkania...natomiast był to/jest zakaz uderzający w grupę ludzi, która pokerem się interesowała, lubiła grać, czy dla której była/jest to praca, a w dużo mniejszym stopniu - w zasadzie wcale - w jakichś przypadkowych ludzi, którzy grali raz czy dwa w życiu. W przypadku kryptowalut z kolei, nie oszukujmy się - 90% inwestorów, to ludzie, którzy o kryptowalutach nie wiedzą nic lub prawie nic, i dla których jest to ciekawe, dopóki można szybko i łatwo zarobić. I właśnie większość z tych umownych 90% by z dnia na dzień straciło zainteresowanie w zasadzie całkowicie i nie miało ochoty zakładać kont w Japonii czy Wenezuali, byle tylko móc kupić trochę ukochanego Cardano.
Moim zdaniem oczywiście.
Na szczęście na razie nam to chyba nie grozi i to tylko takie czarnowidztwo, obyśmy jak najdłużej nie musieli się nad tym tematem nawet pochylać.