Bo przeciętny człowiek nie zostanie dobrym programistą, tylko przeciętnym klepaczem kodu i będzie zarabiał przeciętne (dla tej branży oczywiście) pieniądze. Nie ma chyba branży, w której bez odpowiednich predyspozycji zostaniesz ściśłym specjalistą - szczególnie w branży technicznej. Większość osób się do tego po prostu nie nadaje.Dodam również, że ta branża wymaga - z relacji moich znajomych - ciągłego kształcenia się, musisz to lubić. Jak nie lubisz, to nic z tego nie będzie. Ile osób naprawdę to lubi, tak, żeby po pracy jeszcze pisać jakieś własne projekty i wrzucać na githuba albo ogarniać jakieś biblioteki? A raczej tylko taka osoba ma szansę na zostanie wybitnym fachowcem, zarabiającym krocie. Przeciętniak dojdzie do tych 5-6 na rękę i basta, będzie za to klepał kod od rana do wieczora w pocie czoła, nie mając z tego frajdy. Słabe. Osiągnięcie 5-6k nie stanowi większego wyzwania dla specjalisty z dowolnej branży (specjalisty, czyli kogoś, kto naprawdę się na tym zna).
Bo to praca fizyczna. Wiele osób po prostu nie chce pracować fizycznie bądź nie daje rady kondycyjnie.
Bo do większości lukratywnych zawodów potrzeba doświadczenia w tym zawodzie, a często - papier jest konieczny. Nie nabierzesz praktyki jako lekarz czy prawnik nie posiadając dyplomu, bo nie wolno ci jeszcze wykonywać zawodu. Doświadczenie w pracy jako barman bądź przerzucacz burgerów nic nie daje.dybik08 pisze:Dlaczego ludzie bo obronie dyplomu narzekają że pracodawcy wymagają doświadczenia, przecież nikt im nie bronił je zdobyć a było wiadomo że bez tego jest trudno (mówię z obserwacji znajomych na mgr - cześć nabiła sobie i nie mieli problemu z pracą, studia na politechnice więc konkretniejsze )
To co powiedział new06 w zasadzie wyczerpuje temat. Dodam jedynie, że najciężej pracujący ludzie (sprzątaczki, ludzie na kasach w markecie) zarabiają najmniej pieniędzy.
Raczej wiary, niż wysiłku. Typowy, ehh "hodler" (nie cierpię tego określenia) to fanatyczny NEET z 4chana bądź reddita, który wymarzył sobie drogę do bogactwa przez parę kliknięć myszką. Co mu innego zostaje, gdyby to nie wypaliło? Iść na kasę do McDonalda?dybik08 pisze:Pewne rzeczy są oczywiste a mimo to ludzie tego nie robią, oznacza to, że ludzi którzy kupią i będą trzymać bitki do kolejnej bańki będą zaledwie procenty. (małe %) Dlatego jeśli będzie bańka znowu zarobi niewielu a większość straci. Hodl też wymaga ,, wysiłku" (Prezes spowiedź hodlera). Większość i tak przegra z samym sobą (emocje, lenistwo itd) i dalej będzie,, biedna". Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.
IMO można wyróżnić strategię longtermową polegającą na zakupie i trzymaniu solidnego fundamentalnie aktywa (najlepiej przy wsparciu analizy technicznej) i bezmyślne trzymanie na zasadzie "na bank się uda", napędzane hopium i ignorancją. Na naszym forum jest mnóstwo osób, które technikalia BTC mają w małym palcu,a czasem działają w branży. Takie osoby IMO wiedzą, co robią - tzn. wiedzą, w co inwestują i dlaczego może się to sprawdzić. Ale czy taka jest większość "trzymaczy" ? moim zdaniem nie. Na reddicie dominuje typ hodlującego głupka.
Co do kursu: zamknąłem mój z przekory otworzony przed zaśnięciem long (entry 6438$) - liczyłem na coś więcej, niż 6480$, ale jak się obudziłem, to tylko tyle bylo i tyle wziąłem.Mamy dużą szansę na solidne H&S od 6328$ dlatego warto mieć się na baczności. Jeżeli zaczniemy spadać, wejdę w short z TP ok. 6320$ z obecnego miejsca.
HS bardzo często nie wypalają ale warto mieć to z tyłu głowy: