Obserwuję temat ale się nie udzielam. Poprzednia bańka dała mi się mocno we znaki. Próbując łapać górki i dołki tylko zmniejszyłem mój zysk i zmarnowałem mnóstwo czasu i nerwów. Dlatego teraz zmieniłem moje podejście. Nie znam się na AT ale gram patrząc na AT innych, nastrój rynku i obserwując własne reakcje. Teraz podejmuję już świadome decyzje, a nie jak ta moja amatorszczyzna z 2017 (nie znaczy to, że nie popełniam błędów).
Cały 2018 spokojnie czekałem na odpowiednie wejście, dołek z grudnia oczywiście przegapiłem, bo miało spadać do 1,8k. Na przełomie stycznia/lutego, po korekcie wzrostów z grudnia/stycznia obkupiłem się w przedziale 3,5-4k ale niestety tylko za ok. 20% kapitału. Trochę dokupiłem w marcu (5-10%) i czekałem na dalszy zjazd. I się nie doczekałem... FOMO mi się udzielało ale dzielnie sobie z tym radziłem. Oczywiście gotówka mnie parzyła niemiłosiernie. Żeby nie zrobić głupoty i nie wejść dużym kapitałem dokupiłem za grosze alty z top 20, które dalej miały spadki rzędu 85+ % od ATH. Zdaję sobie sprawę, że przepłaciłem ale dzięki temu mogłem ze spokojem patrzeć na dalsze wzrosty (bo przecież już tylko będzie rosło
i nie robić głupot.
Teraz czekam na korektę i mam zamiar wejść już za konkretne 50% kapitału (coś na ewentualne dalsze spadki wypada zostawić). Pozostaje pytanie z jakiego poziomu rozłożyć zlecenia. Na zniesieniach fibo zbytnio się nie znam ale widzę, że takim ostatnim bastionem mogą być okolice 5,8k (0,5), 5,2k (0,618) i 4,2k (0,786) zależnie od głebokości korekty (poprawcie mnie jeśli się mylę).
Przebicie 3,5k lub nawet 3,2k i zjazd do 2k lub 1k to mokry sen niektórych ale chyba coś zostawię (10-20%) na taką ewentualność żeby sobie potem nie pluć w brodę.
Nie interesuje mnie zbieranie groszy na wahnięciach kursu (nie mam czasu i nerwów na DT) tylko solidna akumulacja na rozsądnych poziomach (bez kredytów, z własnych oszczędności i comiesięcznych nadwyżek) i częściowe wyjście dopiero przy osiągnięciu min. moich rocznych zarobków).