BitJanusz pisze: Rozumiem, że nie chcesz być traderem, a tym bardziej nie daytraderem, bo to ciężki kawałek boczku. ale spójrz na to z tej strony, jeżeli naprawdę się czymś nie zajmiesz, nie poświęcisz temu uwagi, to IMO nigdy w tym nie osiągniesz pewnej stałości, może ci się udać raz, czy dwa, fartowne wejście a la moje w NXT w grudniu, ale to jest właśnie to: fart, równie dobrze możesz wziąć 30k i próbować w kasynie stawiać ciągle na czarne, przynajmniej w jedną noc się rozstrzygnie, czy jesteś bogaty, czy nie
Hmm ale co wy z tym kasynem?
Naprawdę przyszłościową technologię, której zastosowanie widzę za 3/5/10/20 lat w skali globalnej porównujecie z obstawianiem kolorowych kulek na karuzeli?
Kilka ładnych lat temu zainwestowałem w akcje pewnej firmy zlokalizowanej niedaleko mojego domu. Miała bardzo solidne fundamenty - praktycznie monopolista w swojej branży, zerowa szansa na konkurencję czy wygryzienie z rynku.
Miałem po prostu trochę wolnej gotówki, z którą nie wiedziałem co zrobić - nie brakowało mi na auto czy wakacje, a środki na lokacie ostatni raz trzymałem, kiedy oferowali 6% bez ograniczeń czasowych.
Oczywiście nie obserwowałem rynku, zupełnie nie interesowała mnie spekulacja - to był klasyczny zakup - kup i zapomnij.
Nie znałem wtedy nawet pojęć "górka", "dołek" czy "bańka".
Po mniej więcej roku, kiedy postanowiłem zajrzeć co się tam dzieje zobaczyłem ubytek niemal 70% wartości. Firma miała poważny problem technologiczny, wymagający olbrzymiej inwestycji. W dodatku prezes okazał się skorumpowanym oszustem, który skończył z wyrokiem. Jak możecie się domyślać, spanikowany sprzedałem swoje udziały przełykając stratę.
Niespełna 2 lata później, zmodernizowana firma potroiła cenę (licząc od mojej ceny zakupu, nie po spadkach), a ja czułem się jak o wiele większy frajer niż wtedy, gdy zniknęło 70% mojego wkładu.
@Wymazywanie, @BitJanusz, @amneziahaze,
Wy jesteście spekulantami z krwi i kości.
Ja w tym wątku sprawdzam bardziej jakie szanse na tym rynku ma inwestor.
I żeby było jasne - zdefiniuję moje pojęcia - zaznaczam, to nie są oficjalne definicje, tylko moje rozumienie tematu.
Spekulant - osoba, która ma totalnie w dupie jakie aktywo posiada, może nawet nie wiedzieć jaką firmę/kryptowalutę/kruszec sprzedaje i kupuje, liczą się tylko wykresy, scalping i walka z rynkiem. Spekulant powinien mieć ściśle określone ramy, w obrębie których działa, ustalony horyzont czasowy, stop loss, take profit etc.
Inwestor - osoba, która bardzo starannie wybiera aktywo, w którym lokuje swoje fundusze. Nie interesują go dzienne ruchy cenowe. Nie sprzedaje, żeby odkupić taniej. Jedyne co monitoruje na bieżąco, to fundamenty - czy w dalszym ciągu jest to projekt/firma/waluta w której zauważył potencjał, czy cały rynek się nie zmienił, czy pojawiła się istotna konkurencja etc.
Spekulant, to zajęcie na pełen etat, wymagające mozolnego ślęczenia nad świeczkami, obmyślania dziesiątek możliwych scenariuszy wraz z prawdopodobieństwem ich zaistnienia.
Inwestor, to człowiek, który ma wolne środki, które chce przeznaczyć na zdywersyfikowanie swojego majątku w różnego typu aktywa, które jego zdaniem mają potencjał.
Spekulant musi zarabiać, bo często stanowi to jego źródło utrzymania.
Inwestor ma zupełnie odrębne źródło utrzymania, a jego inwestycje to tylko spożytkowanie nadwyżek finansowych.
Czy inwestor kupując obraz Van Gogha ma możliwość cięcia strat, gdy na kilku aukcjach Sotheby's nie było chętnych nabywców na dzieła sztuki? Nie.
Ja próbuję się przekonać i udowodnić (sobie oraz innym) czy przyjmując takie podejście do sprawy można na tym rynku cokolwiek ugrać.
Nie twierdzę, że mam rację. Chcę to po prostu sprawdzić empirycznie. I dzielę się swoimi obserwacjami, żeby ktoś mógł wyciągnąć swoje wnioski i zobaczyć bezboleśnie czy to ma sens czy jednak nie.
amneziahaze pisze: Jak rozumiem to drugi projekt, gdzie benq dokłada do straty z poprzedniego?
Rozumiem oceniasz rezultat projektu, kiedy nie minęła nawet połowa założonego horyzontu czasowego? Przy długotrwałej bessie? To tak jakbyś oceniał wyniki tradingowe kogoś, kto kupił i trzymał na mega hossie.
Ale dziękuję za troskę o moje finanse. Mają się całkiem nie najgorzej.