Od jakiegoś czasu interesuje się technologią Bitcoina, staram się poszerzać wiedzę, analizować działanie itd. Od jakiegoś czasu głowie się nad jednym, potencjalnym problemem i z chęcią poznałbym Wasze zdanie na ten temat:
Głównym motorem napędowym jest mining. Bloki są dodawane do łańcucha, transakcje lecą, górnicy są opłacani, karuzela się kręci. Przychodzi rok 21XX, ostatni satoshi zostaje wykopany. Co wtedy? Żeby Bitcoin miał sens i trzymał jakąś wartość, musi być używalny, a więc transakcje muszą być obsługiwane. Ale przecież mining drastycznie spada na opłacalności, bo bitcoiny przestają być wydobywane. Jedyną opcją jaką widzę, to koszmarne opłaty transakcyjne, dzięki czemu będzie się opłacało jako tako utrzymywać infrastrukturę koparek. Ale przecież nikt wtedy nie będzie chciał z BTC korzystać - nikt nie chciałby płacić np. 30USD za przelew.
Teoretycznie... górnicy zapewne będą w posiadaniu znacznej ilości BTC, więc w ich żywotnym interesie będzie utrzymywanie wartości waluty, a więc mają powód by utrzymywać kopanie, czyli obsługiwanie transakcji. Ale z drugiej strony - znacznie łatwiej byłoby na rok / miesiąc / dzień przed wykopaniem ostatniego bitcoina zamienić wartość bitcoina na np. fiaty - wtedy to co wykopali, nie straci na wartości.
Czy zatem z dniem wykopania ostatniego bitcoina czeka nas nieuchronny, gwałtowny spadek wartości BTC? Czy może gdzieś w moim rozumowaniu kryje się krytyczny błąd, którego nie widzę?
Zapraszam do dyskusji
