ekonokomik pisze:OK, tytuł to trochę clickbait
Ale poczytajcie i pomyślcie.
https://www.telepolis.pl/artykuly/felie ... ropejczycy
Art na początku pokazuje Chiny jako kraj bogatszy niż Szwajcaria
Ale potem robi się ciekawie. I z tego co udało mi się potwierdzić, jest bliskie prawdy, przynajmniej w dużych miastach.
Otóż Chinczycy wszędzie płacą WeChatem, czyli takim kombajnem jak Facebook połaczony z LinkedIn i paroma innymi funkcjami, min. z uslugą portfela (podobnym do portfela Apple).
Ale najlepsze jest to, że przeskoczyli etap kart kredytowych, które w tym systemie są zbędne. To eliminuje też konieczność posiadania NFC w komórkach, czy nawet terminala po stronie sprzedawcy! Wystarczy wygenerowany QR-kod i odpowiednia aplikacja do jego przełożenia na przelew z konta weChata do sprzedawcy. Przynajmniej ja tak to rozumiem.
Na razie nie ma u nas odpowiednika, ale najbliżej chyba jest systemowi o nazwie Blik.
Nie zweryfikowałem wszystkich informacji z art. ale jeśli wierzyć autorowi, to chińskie płatności są:
- błyskawiczne,
- bez prowizji (!),
- nie wymagają posiadania karty kredytowej czy płatniczej
- po stronie sprzedawcy nie wymagają terminala (wystarczy apka na telefonie),
- po stronie kupującego wymagają tylko posiadania komórki (a pewnie za moment zegarka czy opaski),
- nie wymagają NFC,
- nie wymagają konta w banku (!) - konto WeChat działa też z przedpłatami
A teraz jak to się ma do Bitcoina i skąd taki tytuł?
Otóż jeśli to co napisałem wyżej jest prawdą, to system płatności jaki mają w powszechnym użyciu Chińczycy zapewnia im większość przewag, które miał mieć Bitcoin nad klasycznym systemem przelewów bankowych i płatności kartą.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że nie zapewnia dwóch najważniejszych:
- anonimowości i braku kontroli państwa / instytucji nad płatnościami
- wolności płatności (np. przelewów międzynarodowych)
Tylko zadajmy sobie pytania:
1. czy Chińczycy takich płatności potrzebują?
2. jeśli nawet potrzebują, to czy Bitcoin jest w stanie im to dać a państwo to tolerować?
Moje odpowiedzi brzmią:
Ad 1. Zapewne tak, ale w bardzo małym stopniu.
W każdym kraju totalitarnym, o rozwiniętym nadzorze państwa nad obywatelami, ci potrzebują jakiegoś systemu niekontrolowanych płatności np. na potrzeby czarnego rynku czy
korupcji itd.. Np. w PRL były to dolary. Zakładam, że Chińczycy nie są inni i też potrzebują takiego rozwiązania. WeChat kontrolowany przez Służby im tego nie zapewni.
Ad 2. Zapewnie nie, Bitcoin im w tym nie pomoże.
Bo Bitcoin zostawia ślady. Aby płacić Bitcoinem trzeba mieć aplikację na komputerze lub na komórce. Te mogą być (a jest prawie pewne że są) inwigilowane przez służby. Wymagane jest też używanie sieci, która również podlega całkowitej kontroli i inwigilacji. Czy kupując coś nielegalnego uzywalibyście narzędzi i kanałów komunikacji będących pod kontrolą władzy?
Powiecie, że są VPNy, szyfrowanie. A guzik prawda!
Chińczycy właśnie testują na dużą skalę system oceny obywateli. Taka gamifikacja
Brzmi zabawnie ale zabawne nie jest. Bo to jest paskudniejsze niż zamordyzm. Ludzie nie są bezpośrednio za nic karani, tylko cały czas naginani do tego by żyć zgodnie z szablonem i się nie wychylać poza ramy. Oczywiście dla dobra społeczeństwa i ich samych
https://businessinsider.com.pl/lifestyl ... ia/7yl1phz
Potrafię więc sobie bez problemu wyobrazić, że wprawdzie używanie VPN-ów czy Bitcoina nie będzie zakazane prawem, ale ktoś kto ich używa automatycznie dostaje punkty ujemne w systemie. Ba! Autor art. napisał, że po użyciu VPNów jego konto WeChat zostało zablokowane. A to w Chinach cyfrowe wykluczenie. To więcej niż u nas usunięcie z FB, bardziej jak zablokowanie wszystkich usług google i płatności internetowych.
Kto w takich warunkach zaryzykuje używania tak łatwego do namierzenia narzędzia jak BTC?
Ja bym wolał zostać czy starej, dobrej gotówce czy złocie.
PS. Jeśli myślicie, że ten system ocen obywateli to pomysł chińskiego totalitaryzmu, którego nigdy nie odważyły by się wprowadzić zachodnie demokracje, to gratuluję Wam optymizmu.
Sądzę, że ten system jest wręcz stworzony dla naszego "jedwabnego zamordyzmu", bo nie jest to karanie wprost, w kodeksie karnym nie musimy oficjalnie niczego zakazywać, po prostu obywatel dostaje "punkty". Aż się dziwię, że wymyślili to Chińczycy (którzy mogą sobie pozwolić na dużo ostrzejsze metody) a nie UE