Nie. No bo co wcześniej spowodowało ten wzrost, o którym piszesz? Zakupy/sprzedaże.
To już była spekulacja. Umieszczenie BTC na pierwszej giełdzie "Bitcoin Market" w lutym 2010 rozpoczęło spekulację giełdową, wcześniej przybierała ona formę handlu na forach jeśli były jakieś oferty.
Rozumiesz? Już sama wycena typu giełdowego handlu jest spekulacją.
Przepraszam, może się obrazisz, ale kompletnie nie zrozumiałeś co napisałem. Nie twierdzę nigdzie to co piszesz powyżej Przytoczyłem przykład w postaci pytania i odpowiedzi by pokazać jak wiele zawdzięczamy spekulacji. Gdyby nie wolny rynek i spekulacja od początku na BTC (kilka miesięcy po tym jak wyszedł już był na giełdzie), to uważam, że żeby zapewnić taką popularność jak teraz, musiałby wejść kapitał od instytucji, może patent, dużo rzeczy przeciwnych decentralizacji, musiałby się stać produktem. To byłoby ZŁO. A zobacz jak spekulacja fajnie potraktowała BTC. Zainteresowali się nim zwykli ludzie ale myślący, często typu "wolnościowego" itp. no i efekt kuli śnieżnej i spekulacji windował cenę coraz wyżej a za tym szła popularność, coraz większa i większa.
Ten przykład jaki pokazałem z pytaniem ma pokazać pozytywną rolę spekulacji w rozwoju popularności i społeczności bitcoinowej.
__________________________
Dodano po 17 minutach 36 sekundach:
No i to jest myślenie groźne, bo zero-jedynkowe.
Stawianie w opozycji spekulacji i zysków oraz idei.
Gdyby nie interesowałby mnie BTC, nie spekulowałby na tym.
Nie inwestuje się i nie spekuluje na rzeczach których się nie rozumie, których zalet się nie dostrzega.
Fakt, że krytykuję wiele rzeczy w tym środowisku nie znaczy, że jestem zwolennikiem tylko zarabiania na tym.
Ja nie zajmuję się rzeczami, które mnie nie interesują.
Postrzeganie mnie jako nie-ideowca bo krytykuję czy to rynek, czy BCH, czy BTC, czy ICO, czy alty czy cokolwiek, jest krzywdzące.
Rozsądne i kreatywne uczestnictwo w społeczności bitcoinowej to dla mnie nie bycie kolejnym reprodukowanym klonem powtarzającym hasełka różnych podgrup społeczności (czy to super fani BTC z klapkami na oczach czy "sekta" BCH czy twardogłowi fani ETH, czy wyznawcy "crypto przejmą fiaty i życie będzie doskonałe" itp. itd.) ale własny namysł nad różnymi sprawami, możliwie jak najbardziej krytyczny. Tylko wtedy ma to szansę rozwoju. Ta społeczność nie potrzebuje owiec, które przyswoją cudze poglądy, ale ludzi, którzy myślą samodzielnie i krytycznie. Z dobrej krytyki zawsze jest więcej korzyści niż z przyjmowania nieswoich poglądów.
Przykładowo, jak krytykuję zdanie, że wow, crypto zastąpią fiaty i będzie raj na Ziemi to nie dlatego, że byłoby to złe, ale dlatego, że fakty mówią, że jest to dość wątpliwe i technicznie i ekonomicznie i historycznie itd. a przede wszystkim znając sposób działania państw i dużych instytucji, wręcz nierealne a być może nawet groźne (przerobienie crypto na w pełni inwigilacyjny instrument).
Tej społeczności potrzeba ludzi którzy wytkną błędy, dostrzegą wady i zalety, spojrzą bardzo realnie a nie ludzi, którzy deponują tu tylko marzenia a z bycia w crypto robią jakiś dziwny kult, że crypto powstało by zniszczyć fiaty i stać się manną spadającą z nieba. Z czegoś takiego nie ma żadnej korzyści wg mnie, powstaje tylko fanklub utopii. A skoro kryptowaluty są już jakimś tematem dla rządów i instytucji bankowych, trzeba spoważnieć, nawet jeśli to mniej kolorowe niż hodlizmy i tudemoonizmy i zbawianie świata wraz z crypto.