Darkcoin jest rozwiązaniem dla publicznego rejestru Bitcoina
: sobota, 24 stycznia 2015, 11:08
Jak Darkcoin rozwiązał problem z publicznym rejestrem Bitcoina.
22 Styczenń 2015
Autor: Paul Bleak (AKA ‘pbleak’^)
Tłumaczenie: AnarchicCluster (Napiwki mile widziane: XfubR6FJmwzASMdH9Av2Wd5CiMaAZdaGnv
)
Ostatnie wydarzenia dostarczyły nam potencjalnych dowodów na coś, co każdy szanujący się internauta już od dawna podejrzewał. Nie, nie mam tutaj na myśli faktu, że władze wielu krajów świata zaczęły coraz bardziej interesować się Bitcoinem. To już wiadomo od dawna. Chodzi mi raczej o to, że korporacje używające Bitcoina zaczynają monitorować zachowanie swoich klientów, przez co upodabniają się do swoich kuzynów operującymi pieniądzem fiducjarnym. Niektórzy użytkownicy popularnego forum internetowego Reddit narzekają, na to, że Coinbase zaczął blokować ich na podstawie podejrzenia o to, że są użytkownikami stron hazardowych. Jednak jeszcze bardziej szokującym jest praktyka banowania użytkowników za to, że korzystają z serwisu localbitcoins. Obie te sprawy są ściśle ze sobą powiązane. Otóż Coinbase musi monitorować konta swoich użytkowników i tłumaczy te praktyki szeroko pojętym dostosowywaniem się do obowiązującego prawa (Coinbase znajduje się w Stanach Zjednoczonych). Jednakże, dla tych z nas którzy korzystają z kryptowalut zaczyna to wyglądać jak regulacja.
Już od dawna jesteśmy świadomi tego, że banki (i nie tylko one) trzymają szczegółowe dane o naszych finansach, a wiele korporacji tworzy bardzo rozbudowane profile naszych przychodów i wydatków, którymi z kolei mogą dzielić się z innymi. Zazwyczaj jest to nie do uniknięcia, chyba, że całkowicie zrezygnujemy z posiadania konta bankowego. W przypadku korporacji, sprawy maja się trochę inaczej. Tutaj jesteśmy bardziej skłonni dzielić się naszymi danymi przez branie udziału w programach lojalnościowych albo poprzez bezmyślne akceptowanie warunków umów i licencji.
Spójrzmy teraz na Bitcoina. Jest on zaprojektowany w taki sposób, że z założenia wszystkie transakcje muszą być widoczne i łatwe do sprawdzenia. Ponieważ rejestr transakcji Bitcoina jest publicznie dostępny a dzięki temu, że Coinbase wymaga potwierdzenia tożsamości użytkownika, to może on w bardzo łatwy sposób powiązać konta w sieci Bitcoin z prawdziwym imieniem i nazwiskiem oraz śledzić w jaki sposób ich klienci wydają swoje bitcoiny. To oznacza, że Coinbase zaczyna upodabniać się do czegoś w rodzaju banku bitcoinów albo przynajmniej jakiegoś rodzaju bazy danych. Przy takim obrocie spraw nie powinno być dla nikogo niespodzianką, że firma ta zaczyna używać taktyk przypominających te z firm operujących pieniądzem fiducjarnym. Nie da się tego uniknąć, taka jest natura scentralizowanych baz danych. To jest również główny powód dla którego użytkownicy chcący zrezygnować z scentralizowanych rozwiązań powinni przyglądnąć się alternatywnym kryptowalutom, na przykład takim jak Darkcoin, który dzięki swojej nowatorskiej technologii DarkSend pozwala na pozostanie w pełni anonimowym. Jeśli jest on używany razem z innymi narzędziami do ukrywania tożsamości to sprawia on, że osoby posługujące się Darkcoinem naprawdę są nie do wytropienia i dzięki temu odzyskują swoją wolność, którą podobno miał dostarczyć Bitcoin.
Co więcej, można śmiało założyć, że historia z Coinbase nie jest ostatnią taką sprawą . Ostatnie lata pokazały nam, że jak już raz zacznie wdrażać się centralizacje w świecie online to rządy i korporacje natychmiast zaczynają z tego korzystać tworząc wzory zachowań i profile internautów. Jest niezmiernie ważnym, abyśmy my, zwolennicy prywatności online, praktykowali to co głosimy i korzystali ze zdecentralizowanych narzędzi oraz technologii, które same w sobie są wcieleniem wartości na których nam tak zależy. Darkcoin pozostaje jedną z niewielu opcji jakie są obecnie dostępne w tym coraz bardziej scentralizowanym świecie kryptowalut. Możliwe że nadszedł czas aby użytkownicy Coinbase ‘przeszli na stronę ciemności (get into the dark)’.
22 Styczenń 2015
Autor: Paul Bleak (AKA ‘pbleak’^)
Tłumaczenie: AnarchicCluster (Napiwki mile widziane: XfubR6FJmwzASMdH9Av2Wd5CiMaAZdaGnv
)Ostatnie wydarzenia dostarczyły nam potencjalnych dowodów na coś, co każdy szanujący się internauta już od dawna podejrzewał. Nie, nie mam tutaj na myśli faktu, że władze wielu krajów świata zaczęły coraz bardziej interesować się Bitcoinem. To już wiadomo od dawna. Chodzi mi raczej o to, że korporacje używające Bitcoina zaczynają monitorować zachowanie swoich klientów, przez co upodabniają się do swoich kuzynów operującymi pieniądzem fiducjarnym. Niektórzy użytkownicy popularnego forum internetowego Reddit narzekają, na to, że Coinbase zaczął blokować ich na podstawie podejrzenia o to, że są użytkownikami stron hazardowych. Jednak jeszcze bardziej szokującym jest praktyka banowania użytkowników za to, że korzystają z serwisu localbitcoins. Obie te sprawy są ściśle ze sobą powiązane. Otóż Coinbase musi monitorować konta swoich użytkowników i tłumaczy te praktyki szeroko pojętym dostosowywaniem się do obowiązującego prawa (Coinbase znajduje się w Stanach Zjednoczonych). Jednakże, dla tych z nas którzy korzystają z kryptowalut zaczyna to wyglądać jak regulacja.
Już od dawna jesteśmy świadomi tego, że banki (i nie tylko one) trzymają szczegółowe dane o naszych finansach, a wiele korporacji tworzy bardzo rozbudowane profile naszych przychodów i wydatków, którymi z kolei mogą dzielić się z innymi. Zazwyczaj jest to nie do uniknięcia, chyba, że całkowicie zrezygnujemy z posiadania konta bankowego. W przypadku korporacji, sprawy maja się trochę inaczej. Tutaj jesteśmy bardziej skłonni dzielić się naszymi danymi przez branie udziału w programach lojalnościowych albo poprzez bezmyślne akceptowanie warunków umów i licencji.
Spójrzmy teraz na Bitcoina. Jest on zaprojektowany w taki sposób, że z założenia wszystkie transakcje muszą być widoczne i łatwe do sprawdzenia. Ponieważ rejestr transakcji Bitcoina jest publicznie dostępny a dzięki temu, że Coinbase wymaga potwierdzenia tożsamości użytkownika, to może on w bardzo łatwy sposób powiązać konta w sieci Bitcoin z prawdziwym imieniem i nazwiskiem oraz śledzić w jaki sposób ich klienci wydają swoje bitcoiny. To oznacza, że Coinbase zaczyna upodabniać się do czegoś w rodzaju banku bitcoinów albo przynajmniej jakiegoś rodzaju bazy danych. Przy takim obrocie spraw nie powinno być dla nikogo niespodzianką, że firma ta zaczyna używać taktyk przypominających te z firm operujących pieniądzem fiducjarnym. Nie da się tego uniknąć, taka jest natura scentralizowanych baz danych. To jest również główny powód dla którego użytkownicy chcący zrezygnować z scentralizowanych rozwiązań powinni przyglądnąć się alternatywnym kryptowalutom, na przykład takim jak Darkcoin, który dzięki swojej nowatorskiej technologii DarkSend pozwala na pozostanie w pełni anonimowym. Jeśli jest on używany razem z innymi narzędziami do ukrywania tożsamości to sprawia on, że osoby posługujące się Darkcoinem naprawdę są nie do wytropienia i dzięki temu odzyskują swoją wolność, którą podobno miał dostarczyć Bitcoin.
Co więcej, można śmiało założyć, że historia z Coinbase nie jest ostatnią taką sprawą . Ostatnie lata pokazały nam, że jak już raz zacznie wdrażać się centralizacje w świecie online to rządy i korporacje natychmiast zaczynają z tego korzystać tworząc wzory zachowań i profile internautów. Jest niezmiernie ważnym, abyśmy my, zwolennicy prywatności online, praktykowali to co głosimy i korzystali ze zdecentralizowanych narzędzi oraz technologii, które same w sobie są wcieleniem wartości na których nam tak zależy. Darkcoin pozostaje jedną z niewielu opcji jakie są obecnie dostępne w tym coraz bardziej scentralizowanym świecie kryptowalut. Możliwe że nadszedł czas aby użytkownicy Coinbase ‘przeszli na stronę ciemności (get into the dark)’.
